Część I: Prorok codzienny
*
3 maja 1998
Tragiczna w skutkach II
Bitwa o Hogwart: Hermiona Granger - najlepsza przyjaciółka Harry’ego Pottera,
córka Tego - Którego- Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać trafiła w krytycznym
stanie na oddział intensywnej terapii Szpitala św. Munga. Co się stało? Czy
przeżyje? Medycy niestety odmawiają komentarza...
*
25 maja 1998
Hermiona Granger - Riddle:
bohaterka wojenna czy bezwzględna morderczyni? Prawdę o długo nieznanej córce
Tego - Którego- Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać odkrywa przed Wami Rita
Skeeter- reporterka światowej sławy...
*
15 czerwca 1998
Poszukiwania byłych
śmierciożerców w toku! Czarodzieje posiadający jakiekolwiek informacje proszeni
są o niezwłoczny kontakt z Departamentem Bezpieczeństwa. Biuro petentów jest
otwarte codziennie od godziny 7:30 do 18:00…
*
30 czerwca 1998
Proces byłych
śmierciożerców: Dracon Lucjusz Malfoy i Blaise Zabini oczyszczeni ze wszelkich
zarzutów, po silnej obronie Harry’ego Pottera…
*
22 lipca 1998
Hermiona Granger - Riddle
odzyskuje przytomność po prawie trzech miesiącach śpiączki!
Informatorzy wspominają o
utracie pamięci, szaleństwie i niestabilności emocjonalnej… Jaka jest prawda?
Tajemnicę odkrywa przed Wami słynna reporterka Rita Skeeter.
*
2 listopada 1998
Głośne zaręczyny pary
sezonu! Blaise Zabini postanowił oświadczyć się najmłodszej latorośli
Weasleyów, zaledwie pół roku po zakończeniu wojny! Jak zareagowała rodzina
dziewczyny? Jak przyjął ten cios Harry Potter - poprzednia miłość rudowłosej
piękności? Więcej informacji znajdziecie na stronie 152…
*
3 stycznia 1999
Hermiona Granger - Riddle w
końcu się pokazała! Jej ponowne pojawienie się w magicznym społeczeństwie budzi
wiele kontrowersji zwłaszcza, że na krok nie opuszcza jej młody dziedzic rodu
Malfoyów… i dziecko.
*
16 lutego 1999
Pocieszenie Wybrańca? Harry
Potter jest coraz częściej widywany w towarzystwie byłej ślizgonki - Pansy
Parkinson. Prawdziwa miłość czy amortencja? Jak sądzicie? Wyślijcie ankietę ze
swoim głosem! Wszelkie informacje dostępne na stronie 83…
*~*~*
Część II: Stawić czoło
rzeczywistości
Zielony promień pokonał
odległość stu metrów, odrzucił Teodora w tył, wycisnął ostatni oddech z jego
piersi. Ciemne oczy straciły blask, ale wciąż patrzyły błagalnie, z uczuciem...
martwe ciało upadło z ohydnym plaśnięciem na mokrą ziemię.
Krew była wszędzie. Na nim,
na ziemi, na dłoniach, które nagle pojawiły się w polu widzenia. Mimo silnego
deszczu, krew nie znikała. Przywarła do skóry, wtopiła się w nią. Szorowanie,
moczenie w kałuży, wycieranie… nic nie pomagało. Czerwone plamy wciąż były
widoczne na skórze, skrzepy chowały się pod paznokciami.
Brudne, lepkie ręce
mordercy.
Jedno ciało zmieniło się w
dziesiątki. Wszystkie miały bladą skórę i błagalne, pełne uczucia spojrzenie
Teodora Notta. Wszystkie były tak bardzo martwe…
Łzy zmieszały się z
deszczem, krzyk rozdarł ciszę i trwał, trwał, trwał….
*
Zerwałam się do pozycji
siedzącej, z ledwością łapiąc oddech. Trzęsłam się, jak w gorączce, z oczu
płynęły łzy, a moje ścięte do ramion włosy lepiły się pasmami do spoconej
szyi.
Nienawidziłam tych
koszmarów. Mimo, że minęło tyle czasu, tyle lat, od kiedy to wszystko miało
miejsce, one wciąż mnie prześladowały. Wyrzuty sumienia wciąż nie pozwalały mi
żyć.
Zaczesałam dłońmi włosy do
tyłu, oparłam na karku, wzięłam głębszy oddech.
Spojrzałam na drugą połowę
łóżka, które dzieliłam z Draco i zobaczyłam, że jest pusta. Musiało być już
dobrze po siódmej.
Podtrzymałam jedną ręką
spory już, ciążowy brzuch, drugą odepchnęłam się do pozycji siedzącej.
Przystanęłam na chwilę, żeby wsłuchać się w swoje ciało, sprawdzić czy mój atak
paniki nie wpłynął na dziecko. Odpowiedziało mi lekkie kopnięcie, które
sprawiło, że odrobinę się rozluźniłam.
Gnana jakimś wewnętrznym
pragnieniem, przeszłam do gabinetu, który zajmowałam, od kiedy rozpoczęłam
pracę nad Fundacją Wspomagającą Ofiary Przemocy Domowej. Sięgnęłam do
szkatułki, postawionej na biurku, spośród rzeczy, które miały dla mnie
sentymentalne znaczenie wygrzebałam nieco już zżółknięty pergamin. Rozwinęłam
go drżącymi dłońmi, usiadłam na wygodnym krześle. Zanim zatopiłam się w
słowach, przesunęłam palcami po wciąż widocznym tuszu, moje wargi znowu zaczęły
drżeć.
Wiltshire, Malfoy Manor,
1.05.1998 r.
Hermiono… Miona,
skoro czytasz te słowa to
znaczy, że wszystko potoczyło się zgodnie z moimi założeniami. Oznacza to nie
tylko, że dokonaliście niemożliwego i zabiliście Voldemorta, ale również
świadczy o tym, że nie żyję i ja.
Skoro czytasz te słowa,
mogę mieć tylko nadzieję, że choć trochę mi wybaczyłaś…
Chciałbym opowiedzieć Ci o
wszystkim od początku. O mojej chorej fascynacji Voldemortem, o próbie
wkupienia się w jego łaski, o śmierci małego Aresa, która była moją i tylko
moją winą…
Chciałbym Ci to wszystko
powiedzieć, ale nie mogę, a mój czas na pisanie również jest ograniczony,
dlatego skupię się na jednej, najważniejszej dla mnie kwestii - na Tobie.
Wiem, że prawdopodobnie
mnie nienawidzisz i wcale się nie dziwię. Zachowałem się jak świnia. Próbowałem
Cię wykorzystać, żeby przypodobać się Twojemu ojcu, zdradziłem Twoją przyjaźń i
zaufanie… winny, winny, winny. Przyznaję się do każdego z wymienionych
czynów.
Gdy podszedłem do Ciebie
dwa lata temu na Błoniach, myślałem tylko o tym, że jesteś kluczem do wkupienia
się w łaski Voldemorta… Grałem miłego, uczynnego, zainteresowanego Twoim
towarzystwem.
Szpiegowałem Cię od
dłuższego czasu, szczułem innych uczniów, nastawiałem ich przeciwko Tobie,
rozsiewałem plotki. Chciałem, żebyś została sama, żebyś pragnęła towarzystwa.
Chciałem Cię zauroczyć, sprawić byś posłusznie zaprowadziła mnie do celu. Nie
wiem kiedy, zacząłem widzieć Ciebie, Twoje wnętrze, duszę, dobro, które w sobie
nosisz… Stałem się miły, próbowałem dalej być uczynny, naprawdę zacząłem
interesować się Twoim towarzystwem.
Dalej robiłem swoje, choć
powoli kawałek, po kawałeczku, zacząłem oddawać Ci swoje serce. Trwało to tak
długo, aż w końcu dotarło do mnie, że - nawet nie wiem kiedy-, oddałem Ci je w
całości.
Gdy porwaliśmy Cię z
Hogwartu, złapałem się na tym, że intuicyjnie chcę Cię chronić. Miałem tak duże
wyrzuty sumienia, że musiałem pójść do Twojej sypialni, żeby się wytłumaczyć… a
później miałem do siebie tak wielkie pretensje, że przestałem zwracać na Ciebie
uwagę. Chciałem ukarać sam siebie, a w efekcie najbardziej oberwałaś Ty.
Znalazłem się w pieprzonym,
błędnym kole. Pragnąłem Twojego szczęścia, bezpieczeństwa, a z drugiej strony
nie potrafiłem zrezygnować z donoszenia, intryg, pracy dla Voldemorta.
Nie chciałem już tego
robić, a jednak automatycznie wykonywałem polecenia. Jedyne co mi się udawało
pośród tego zła, była Twoja ochrona… przynajmniej tak sobie wmawiałem.
Zapętliłem się w tych
intrygach tak bardzo! Wydawało mi się, że już nigdy się nie uwolnię… ale wtedy,
na weselu jednego z Weasleyów, stanęłaś w mojej obronie. Powiedziałaś, że mi
ufasz, a to uwolniło we mnie pokłady nadziei i siły, o których nie miałem
wcześniej zielonego pojęcia. Zrozumiałem wtedy, że nie jesteś już kluczem do
osiągnięcia celu. Stałaś się moim Kluczem do Szczęścia.
Zrozumiałem to… i Cię
straciłem. Zniknęłaś, później dowiedziałaś się o wszystkim co zrobiłem, oddałaś
serce innemu.
Na początku byłem zły,
sfrustrowany, zazdrosny. Widziałem, że Malfoy znika co jakiś czas z tobołkami
pełnymi jedzenia, domyśliłem się w czym rzecz. Domyśliłem się również co
to oznacza, ale usilnie próbowałem wmówić sobie, że jest inaczej. Salazar mi
świadkiem, że byłem o krok od powiedzenia wszystkim co się dzieje! Ale nie
potrafiłem tego zrobić...
Starałem się z tym żyć.
Chciałem odpokutować wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem. Tak bardzo chciałem
być Ciebie godny!
Zacząłem potajemnie pomagać
Blaise’owi w kontaktach z Ginevrą Weasley, kryłem Draco za każdym razem, gdy
zaszywał się w Twojej sypialni. Cierpiałem, ale widziałem jak na niego
patrzysz. Zobaczyłem również to, jak on patrzy na Ciebie. Nie mogłem i nie
potrafiłem odebrać Ci szczęścia.
Byłaś moją miłością, moim
pragnieniem. Byłaś iskrą, która pomogła mi odnaleźć samego siebie. Dzięki Tobie
stałem się tym, kim jestem teraz, pisząc do Ciebie te słowa.
Mam nadzieję, że moja
śmierć nie pójdzie na marne, że rzeczywiście pokonacie Voldemorta, a Ty
będziesz szczęśliwa u boku tego, którego kochasz.
Skoro czytasz te słowa, to
znaczy, że żyjesz - mam nadzieję, że odnajdziesz również szczęście w ramionach
Draco. On naprawdę Cię kocha, wiesz?
Nigdy nie byłaś moja, ale
ja na zawsze będę Twój.
Nie ważne gdzie, zawsze
będę nad Tobą czuwał.
Przepraszam jeszcze raz za
wszelkie zło, do którego się przyczyniłem.
Obiecaj, że nie będziesz
się mną zadręczać. To była moja decyzja, podjęta z pełną świadomością.
Żyj
pełnią życia.
Bądź szczęśliwa - zasłużyłaś na to.
Bądź szczęśliwa - zasłużyłaś na to.
Teo
Krople płynęły z moich oczu
nieprzerwanym ciągiem i zanim się zorientowałam, brzeg pergaminu był niemal
całkowicie przemoczony. Przeklęłam samą siebie i szybko odłożyłam go do
wyschnięcia. Nie mogłam stracić ostatniej pamiątki, po moim przyjacielu. Po
mężczyźnie, który poświęcił dla mnie więcej niż od kogokolwiek mogłabym
wymagać.
Oparłam się na fotelu, moje
ręce bezwiednie głaskały brzuch. Owoc miłości mojej i Draco - możliwej dzięki
poświęceniu osoby trzeciej. Czasem łapałam się na myślach, jakby wyglądało moje
życie, gdyby Teo zmienił swoje podejście dużo wcześniej. Czy nosiłabym teraz
jego dziecko pod sercem?
Pokręciłam głową, nagle
poirytowana. Nie mogłam myśleć w taki sposób. Owszem, swego czasu czułam coś do
niego - czy była to miłość? Nie mam zielonego pojęcia. Za to jestem całkowicie
pewna, że to, co już od dawna czułam do Dracona było i jest namacalne,
prawdziwe. Dlaczego więc nie potrafiłam wyprzeć Teodora z głowy…?
Otarłam świeżą łzę i
zerknęłam przez ramię na pergamin. Dziecko zrobiło fikołka, kopiąc mnie w żebra
- najwidoczniej niezadowolone z mojego podłego nastroju.
Nie powinnam była tu
przychodzić. Nie powinnam była czytać znów tego listu. Nie powinnam była się
dobijać…
- Mamusiu? - usłyszałam.
Obróciłam się w stronę uchylonych drzwi, w których stała drobna, siedmioletnia
blondynka.
Otarłam twarz po raz
ostatni, uśmiechnęłam się i rozłożyłam ręce. Widząc w jakim jestem stanie,
weszła do pokoju trochę nieśmiało, ale już po chwili utonęła w moich ramionach.
Jej włosy pachniały świeżą pościelą i były niesamowicie miękkie.
Delphini, moja mała
siostrzyczka… nie chciałam jej znać, a później nie potrafiłam o niej zapomnieć.
Przygarnęłam ją, następnie przysposobił ją również Draco. Stała się naszą córką
i choć dobrze wiedziała, że nie jestem jej mamą, nie chciała zrezygnować z tego
tytułu - a ja jej nie zmuszałam.
- W porządku, kochanie? -
zapytałam, odsuwając się, żeby zerknąć jej w twarz. Miała zmartwione
spojrzenie.
- Chciałam zapytać o to
samo - przekrzywiła głowę, jej czoło przecięła pojedyncza zmarszczka. -
Dlaczego płakałaś? Znowu miałaś koszmary?
Zamarłam. Jak to się
działo, że tak młoda osoba tyle widziała?
Miałam ściśnięte gardło,
więc po prostu skinęłam głową. Widziałam, że zmartwienie w jej oczach się
pogłębia, więc odchrząknęłam.
- Nie przejmuj się, to
tylko sny, wcale nie są takie straszne - powiedziałam. Udawałam, że nie widzę
niedowierzania na jej twarzy. - Chodź, zrobię nam śniadanie. Na co masz ochotę?
- Pankejki!
Humor wrócił jej, jak za
dotknięciem magicznej różdżki. Zeskoczyła z moich kolan i pobiegła do drzwi, w
których się zatrzymała, żeby na mnie spojrzeć.
Uśmiechnęłam się, choć w
oczach czułam świeże łzy - nie cierpiałam tej ciążowej huśtawki emocjonalnej!
- Naszykuj składniki, zaraz
do ciebie przyjdę.
Skinęła głową i zniknęła w
korytarzu Malfoy Residence, zostawiając po sobie powiew miłości i nadziei na
lepsze jutro.
*
Obudził mnie cichy szelest,
a po chwili łóżko ugięło się pod ciężarem drugiego ciała. Poczekałam aż ułoży
się wygodnie na boku, zanim obróciłam się w jego stronę.
Z jasnych, krótkich włosów spływały krople wody, a szare oczy błyszczały niepokojem, widocznym nawet w ciemnościach panujących w pokoju.
Z jasnych, krótkich włosów spływały krople wody, a szare oczy błyszczały niepokojem, widocznym nawet w ciemnościach panujących w pokoju.
Złożyłam dłonie i
podłożyłam sobie pod policzek. Nasze spojrzenia się spotkały, ciepła dłoń
odgarnęła zagubione kosmyki z mojego czoła.
- Jak się czujesz? -
zapytał. Położył głowę na ugiętej ręce, ani na moment nie spuszczał ze mnie
wzroku. - ‘Phini powiedziała, że znowu miałaś koszmary… i byłaś w
gabinecie.
Widziałam w jego oczach, że
doskonale wie, co tam robiłam. Wiedział, że znów czytałam list, miał
świadomość, że znowu tonęłam we własnych, sprzecznych uczuciach.
Nagle zalała mnie fala
palących wyrzutów sumienia. Zamknęłam oczy i pokręciłam głową.
- Draco, przepraszam, ja…
- Cii…
Przysunął się, oparł czoło
o moje, dłoń położył na sporym brzuchu. Trwaliśmy w tej pozycji, chłonąc
moment, ciesząc się swoją obecnością.
- Nie przepraszaj, rozumiem
- powiedział po dłuższej chwili. - Nie powiem, że jestem szczęśliwy z tego
powodu, ale rozumiem.
Nie wiedziałam co
odpowiedzieć, więc pozwoliłam by cisza znów nas otuliła. Przysunęłam się
bliżej, schowałam w jego ramionach.
- Kocham cię, Granger -
wyszeptał w moje włosy, a ja poczułam, że ulatują ze mnie wszystkie emocje
zgromadzone dzisiejszego dnia. Na moment zapomniałam o koszmarach, smutku,
koszmarnej przeszłości, szaleństwie wciąż mruczącym do mojego ucha.
Chłonęłam jego zapach,
dziecko znów wywinęło fikołka.
Uświadomiłam sobie po raz
tysięczny, że nie oddałabym tego co mam nigdy w życiu. Nie zamieniłabym na nic
innego.
Jego ramiona dały mi
oparcie, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Jego obecność pozwoliła mi
poradzić sobie z szaleństwem, które wkradało się do mojego umysłu, powoli
wyniszczało.
Teo napisał, że byłam jego
Kluczem do Szczęścia… moim Kluczem był, jest i będzie Draco.
Uniosłam się na ramionach,
połączyłam nasze usta w delikatnym jak powiew wiatru pocałunku.
- Ja też cię kocham, Draco.
*~*~*
Część III: Nowe życie, nowa
nadzieja
Harry Potter biegł
korytarzem, krew huczała w jego uszach. Wiedział, że nie musi się spieszyć, a
jednak nie potrafił zwolnić kroku. Czuł podskórnie, że to już niedługo, ba!
nawet mieli wyliczenia, a i tak, gdy wszystko się zaczęło, poczuł się jakby
wrzucono go do basenu pełnego zimnej wody.
Pansy - od dwóch lat -
Potter, urodzi mu dziecko. A właściwie to rodzi, już teraz.
Nagła dawka adrenaliny
sprawiła, że jeszcze bardziej przyspieszył kroku.
Mijał korytarze, zupełnie
nie patrząc, gdzie idzie. Szedł na pamięć. Ciąża Pansy nie była najłatwiejsza,
więc przez cały okres jej trwania wyuczył się siatki korytarzy lepiej, niż
niejednego zaklęcia.
- Potter, zwolnij!
Był w takiej panice, że
nawet nie zauważył ludzi siedzących na korytarzu.
Draco z Hermioną, Delphini
i małym Teodorem.
Ginny z Zabinim i małym
Aresem.
Ron z Daphne Greengrass.
Wszyscy czekali na jego
potomka. Wszyscy wspierali jego Pansy. Wszyscy byli tu dla niego.
Poczuł, że na usta wypływa
mu uśmiech.
Był szczęśliwy.
Od wojny minęło osiem lat.
Osiem długich lat, pełnych smutku, nadziei, następnie radości. Mroczne czasy
zniknęły i Harry żywił prawdziwą nadzieję, że już tak zostanie.
Widział szczęście Hermiony,
gdy patrzyła na swojego dawnego wroga i tuliła swoje dzieci - rodzone i
adoptowane. Widział uczucie łączące Zabiniego i Ginny - jego dawną miłość.
Widział przemianę Rona, pod delikatnymi dłońmi Daphne.
Świat czarodziejów się
zmienił. Zmienili się ludzie. Wierzył, że teraz czekają ich dobre rzeczy. Miał
świadomość, że nie zawsze będzie łatwo, ale wiedział, że razem będą w stanie
stawić czoła wszystkim przeciwnościom.
Posłał przyjaciołom
uśmiech, otrzymał z powrotem całą gamę otuchy i wsparcia. Wziął głęboki wdech i
wszedł do sali by wesprzeć swoją kobietę i powitać na świecie Jamesa Syriusza
Pottera.
KONIEC
*~*~*
Czy jest tu ktoś jeszcze?
Jeśli tak, przepraszam za brak wpisów przez dłuższy okres czasu. W ramach rekompensaty wrzucam wszystkie rozdziały do końca za jednym rzutem :)
Jeśli jesteście i dobrnęliście do tego momentu, to koniecznie dajcie znać!
Buziaki!
Witaj! Co prawda nie jest to mój świat, robienie z Hermiony córki Voldemorta itd. Wolę trzymać się kanonu jak to tylko możliwe, ale mam też słabość do zakończeń i jak widzę ,,epilog'' to mnie ściska. Bardzo mocną stroną tego epilogu były fragmenty gazety, bardzo w stylu Rity, bardzo prawdziwe i ciekawe. Miałam ochotę przeczytać te artykuły! Dobra robota. Mam nadzieję, że będziesz dalej pisać, bo tak niewiele zostało jeszcze blogów dramione, w co bardzo ubolewam...
OdpowiedzUsuńŚciskam,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Dziękuję! :) Przyznam, że wena już mi się trochę pokończyła, jeśli chodzi o Dramione :( Mam jedno dodatkowe zaczęte na wattpadzie, ma 11 rozdziałów :)
UsuńPrzeczytałam jednym tchem całe opowiadanie <3 Jeestem w meega szoku.. To opowiadanie było piękne <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję pięknie! <3
UsuńNa pewno wrócę do niego i to nie raz <3
UsuńPochłonęłam to opowiadanie od wczorajszego wieczora do dzisiaj, ciężko mi było się od niego oderwać!
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, miałaś świetny pomysł na Dramione! Było cudowne :)
Pozdrawiam,
P.
Przeczytałam w jeden dzień. Podoba mi się twój styl pisania i pomysł. Mam nadzieję że weena do ciebie wróci i napiszesz nam jeszcze nie jedna historie tego typu tylko z innego ujęcia. Spędziłam cały dzień tutaj czytając z zapartym tchem i obgryzając paznokcie szczególnie w trzech ostatnich rozdziałach.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z mocą Hermiony, Draco który jej pomaga mimo wszystko i umieszczenie go w opowiadaniu tam gdzie powinna znaleźć się Granger sprawiało że się uśmiechałam, bo czytasz historie którą znasz jednak z innego ujęcia.
Dziękuję Ci bardzo za tą opowieść i życzę weny ❤️😊
Znalazłam to opowiadanie w wczoraj i po prostu pochłonęłam w całości. Bardzo podobało mi się to, jak poprowadziłaś tę historię. Dzięki ci za ten kawał niesamowitej pracy, jaki włożyłaś w to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karo